Parę dni temu zrobiłem w mediach społecznościowych ankietę. Pytanie brzmiało:
Kto jest odpowiedzialny za Twoje szczęście?
Możliwe były 4 odpowiedzi:
1. Partner / Partnerka
2. Przyjaciele i otoczenie
3. Ja sama / Ja sam
4. Rząd
Jak się pewnie domyślasz najwięcej osób wybrało odpowiedź “ja sam / ja sama”. Jednocześnie do tego drugą, co do popularności odpowiedzią, była odpowiedź “partner / partnerka”.
W teorii wiemy, że nasze szczęście jest po naszej stronie. W praktyce różnie to bywa. Jak w tym słynnym cytacie Yogiego Berry „W teorii nie ma różnicy pomiędzy teorią a praktyką. W praktyce – jest.”
Zmieńmy nieco pytanie z ankiety. Zachęcam, aby każdy teraz sam sobie odpowiedział.
Zazwyczaj moje zachowanie pokazuje, że za moje szczęście odpowiada:
1. Partner / Partnerka
2. Przyjaciele i otoczenie
3. Ja sama / Ja sam
(odpowiedź “Rząd” może pominę)
Odpowiedzialność nie jedno ma imię.
Wzięcie szczęścia we własne ręce nie oznacza bierności. Wręcz przeciwnie. Dla wielu osób myśl: „To ja odpowiadam za siebie” może być przytłaczająca. W praktyce jednak taka odpowiedzialność oznacza, że aktywnie szukam szczęścia i nie czekam, aż ktoś mi je zapewni.
Jeżeli nie wiem co mi daje radość, to szukam. Jeżeli nie znajduję, to proszę o wsparcie. Zamiast czekać aż życie stworzy mi możliwości, sam je zaczynam tworzyć.
Druga strona tego medalu jest taka, że skoro ja odpowiadam za moje szczęście, to Ty odpowiadasz za swoje. Czasem łatwiej jest nam wziąć odpowiedzialność za czyjeś życie niż za własne. Potrafimy wiele poświęcić, aby zrobić komuś uśmiech jednocześnie nie dbając o swój własny nastrój.
Łatwo się gada…
Ej Paweł, ale przecież otoczenie, partner, partnerka, nawet pracodawca mają wpływ na to ile odczuwamy szczęścia.
Tak, to prawda. Uważam jednak, że wiele zależy od tego, gdzie jest nasze Centrum Dowodzenia Szczęściem.
Trochę jak w bajce „W głowie się nie mieści” każdy z nas ma takie centrum dowodzenia. (Przy okazji turbo polecam tę bajkę.) Jeżeli sami trzymamy za stery, to jest ok. Nieco gorzej, no dobra bardzo gorzej, wygląda sytuacja, kiedy to komuś pozwalamy dorwać się do naszej konsoli.
Otoczenie, partner, partnerka itp. rzeczywiście mają wpływ na nasz nastrój. Jednak to po naszej stronie leży decyzja czy wchodzimy w te emocje, czy nie.
Tu mam dwie wiadomości i klasycznie jedna jest dobra, a druga nieco mniej. Takiego “odcinania się” od tego, co się dzieje na zewnątrz, można się nauczyć – to dobra wiadomość. Ta mniej dobra jest taka, że to się nie dzieje z dnia na dzień. A teraz niczym magik wyciągam asa z rękawa, bo jest i trzecia wiadomość – taką naukę „odcinania” można przejść z kimś. Nie trzeba tego robić samemu.
Jak w takim razie być szczęśliwym?
Z jednej strony szczęście, to robienie tego co nas uszczęśliwia. Z drugiej to unikanie rzeczy i osób, które nam te szczęście odbierają. Zachęcam więc do prostego ćwiczenia. Potrzebna będzie kartka i coś do pisania. Daj sobie na te ćwiczenie co najmniej 10 minut. Nawet jeżeli uznasz przed czasem „Skończyłam; skończyłem”, to świadomie daj sobie jeszcze chwilę, żeby się zastanowić.
W tym ćwiczeniu odpowiadamy (pisemnie) na dwa pytania:
1. Co mnie uszczęśliwia?
Tu wypisujemy wszystkie rzeczy, osoby, czynności, które sprawiają Ci radochę. To mogą być, a nawet powinny być, najdrobniejsze rzeczy np. kawa, spacer, przytulas, rozmowa, pasja itp. Wypisz wszystko, co Ci przychodzi do głowy.
Następnie zaplanuj, tak zaplanuj te rzeczy w swoim kalendarzu. Tak jak pisałem wcześniej, robienie sobie szczęścia nie oznacza bierności. Nie czekamy, aż będzie okazja np. na yogę tylko planujemy yogę i tak organizujemy przestrzeń, żeby mieć na nią czas.
Mamy już połowę naszego ćwiczenia. Teraz lecimy dalej i odpowiadamy na drugie pytanie.
2. Co mi szczęścia nie daje?
Tu wypisujemy wszystkie rzeczy, osoby itp., które są obecne w naszym życiu i czujemy, że odbierają nam szczęście, zabierają nam energię. Kiedy mamy już te rzeczy wypisane, to najlepiej byłoby je usunąć. Oczywiście w granicach rozsądku. Nie zachęcam do usuwania teściowej lub sąsiadów. Ograniczenie kontaktów do niezbędnego minimum będzie już lepszym pomysłem. Jeżeli są w naszym życiu obecne relacje, które ciągną nas w dół, to warto takie relacje zakończyć.
A co, jeśli to nie działa?
Wrócę w tym miejscu, do tego co już napisałem – Drogi do szczęścia nie trzeba przechodzić samemu. Dla wielu osób proszenie kogoś o wsparcie jest oznaką słabości. Moim zdaniem, trzeba mieć odwagę, żeby o takie wsparcie poprosić. Czy Robert Lewandowski jest słaby, bo korzysta ze wsparcia trenera mentalnego? Myślę, że jego siła tkwi w tym, że z takiego wsparcia korzysta.
Jeżeli czujesz, że to co napisałem, to co robię rezonuję z Tobą – daj znać. Chętnie Cię poznam.
Jeżeli czujesz, że potrzebujesz wsparcia – daj znać. Jestem.
Na koniec jeszcze odrobina inspiracji z książki Diuna (właśnie jestem w trackie jej czytnia).
„Szczęście uśmiecha się do nas we wszystkim.” Czasem tylko tego nie dostrzegamy.
Trzymam kciuki za Twoje szczęście i spokój,
Paweł